Obóz 37 PDH "BKIK", 11 i 3 PDH, 36 PDZ, 1987
Brzeg Potrójnego Echa (tzw. obóz indiański I),
Jez. Smolęsko, 10-31 VII 1987
Obóz ten był przełomem w dziejach środowiska harcerskiego przy SP-20. Jakkolwiek przedtem też działo się wiele
ciekawych i wartościowych rzeczy, np. pod auspicjami HKT "Trakt", to ten obóz dał silny impuls do
zmian i rozwoju. Był to pierwszy obóz z pełną pionierką i pierwszy z
określoną fabułą (stylem). Zapoczątkował trwającą ponad 10 lat epokę obozowania nad jeziorami
w okolicach Szczecinka na Pomorzu Zachodnim.
Data: 10-31 VII 1987
Lokalizacja: jez. Smolęsko, woj. koszalińskie
Organizacja: obóz 37 PDH "Bractwo Kruka i Kojota", przy nim podobóz młodszoharcerski 11 i 3 PDH oraz podobóz
zuchowy 36 PDZ. Obóz w pełni samodzielny (puszczański).
Kadra: komendant całości Mokasyn, podobozu harcerskiego Iżik, podobozu zuchowego Dorota, instruktorzy Waldas, Olas, Słonik
Zastępy (w podobozie młodszoharcerskim): "Kobuzy" (zastępowy Przemo), "Szarotki" (Marzena), zastęp harcerek 3 PDH.
Styl: indiański
![]() Jedyne jak dotąd odnalezione zdjęcia z obozu "Brzeg Potrójnego Echa". Widać na nich imponujące totemy i stroje indiańskie BKIK |
![]() |
Wspomnienia - Iżik (2005): Na kilka dni, dokładnie tydzień przed obozem, dowiedziałem się, że mam być
komendantem podobozu, zamiast Krzysztofa Frąckowiaka z 3 PDH, który z jakichś powodów nagle nie mógł pojechać.
Mieliśmy zorganizować sobie podobóz młodszy przy obozie BKIK. Wspólny obóz był właściwie ideą Mokasyna, który patrzył
bardziej dalekowzrocznie niż reszta jego ekipy. On widział, że w tym momencie "Bractwo Kruka i Kojota" funkcjonuje dobrze,
ale za kilka lat zabraknie kolejnego pokolenia. Mokasyn zresztą, jeśli chodzi o obrzędowość, o tworzenie idei,
do teraz jest dla mnie ideałem. Był pod tym względem jakby studnią pomysłów, z której można było czerpać wiadrami.
Z naszego podobozu byłem strasznie niezadowolony. Widziałem, że wiele rzeczy nie wychodzi, że czas przecieka przez palce.
Na pewno jednak ten obóz wiele wniósł do naszego środowiska. Był to pierwszy obóz pionierski, gdzie budowaliśmy wszystko
od podstaw. Właściwie budowaliśmy przez cały czas trwania obozu... Obóz BKIK stojący tuż obok był ideałem, przy którym nasz
wyglądał mizernie.
Mokasyn na tym obozie przedstawił ideę wspólnego szczepu z BKIK: miałby to być jeden szczep
z trzech pionów: starszoharcerskiego (BKiK), młodszoharcerskiego oraz zuchowego (Mali Przyrodnicy i Wesołe Tuptusie).
Mokasyn chciał nawet, żeby Mali Przyrodnicy zmienili numer 36 na 37 i chusty z zielonych na czarne. Pion młodszoharcerski
miał się składać z drużyny męskiej i żeńskiej. Już wtedy powstała koncepcja, że dziewczyny powinny odejść z 11 PDH i
założyć własną drużynę. W tych latach nawiązywano do harcerstwa przedwojennego: uważano, że praca w drużynie męskiej i
żeńskiej jest zupełnie inna.
Idea utworzenia wspólnego szczepu z „BKIK” zaraz po obozie się zaczęła rozmywać,
zresztą od początku nie było szans na jej realizację. W tym czasie obowiązywała ścisła rejonizacja hufców.
Drużyny działające na Os. Rzeczypospolitej musiały podlegać pod Hufiec Poznań-Nowe Miasto i nie mogło być mowy
o innym rozwiązaniu. Nie mogliśmy sobie tak po prostu odejść gdzie indziej – mogli sobie odejść instruktorzy,
ale musieliby zostawić całą młodzież. Trudno też byłoby odchodzić, kiedy mieliśmy tak sprzyjającego harcerstwu
dyrektora szkoły jak p. Michalski. A czy z kolei „BKiK” - „podziemna ekipa”, czy nie mogli
się przenieść do Nowego Miasta? Sądzę, że ten wariant w ogóle nie był brany pod uwagę przez nikogo.
Pozostała więc jedynie idea nieformalnej „wspólnoty drużyn indiańskich”...
Wspomnienia - Dorota (2005): Mokasyn był wybitną postacią, bardzo zależało mu na kształtowaniu tradycji,
na obrzędowości, ale zarazem na tym, żeby się ludzie dobrze czuli i dobrze bawili.
Natomiast jego motywacja i mobilizacja nie w pełni przekładała się na ludzi.
Podobóz zuchowy był bardzo kameralny. W pobliżu było kilka pni wielkich starych uschniętych brzóz, wyciętych przez
służbę leśną. BKIK przywiozło na moją prośbę jedną z nich, która rozdwajała się w kształcie wideł – została ona
wkopana do góry nogami jako brama. Cały obóz zuchy czekały na spotkanie z wodzem Burym Niedźwiedziem,
którym był Mokasyn – i on pojawił się wówczas na ognisku w obozie zuchowym w ostatnią noc. Zrobił na nich
naprawdę ogromne wrażenie – przebrał się w kompletny strój indiański, z szamańską czapką z rogami, tak że nie można
go było poznać, i wygłosił fascynującą gawędę. To na pewno wywarło ogromny wpływ na zuchy, zwłaszcza na
tych co wówczas przechodzili do harcerzy. Dla harcerzy ten obóz na pewno był bardzo trudny. Chyba poprzeczka była postawiona za wysoko, nie byliśmy jeszcze do końca przygotowani na obóz pionierski.
Wspomnienia - Marzena (2005): Na BKIK patrzyliśmy wtedy z zapartym tchem. My sami byliśmy wychowani na
koloniach zuchowych z fabułą. Na tym tle, obóz BKIK gdzie była potężna drużyna starszoharcerska w pięknych strojach
indiańskich, bardzo bogate zdobnictwo, plus silna osobowość i imponująca postać Mokasyna, był jakby naturalnym ideałem
i wydawał się logicznym rozwinięciem tego, co robiliśmy wcześniej. W sumie więc, chociaż wcześniej się dobrze
czułyśmy w „Szarotkach”, czy na rajdach „Traktu”, to jednak przy BKiK jakie zobaczyliśmy w 1987 roku,
wszystko co było wcześniej, wydawało się nam małe i schematyczne. Pamiętam też trochę żalu z naszej strony, że BKIK się
nami specjalnie nie interesuje. Oczywiście z dzisiejszej perspektywy mogę ocenić, że nasz podziw był w znacznym
stopniu na wyrost, a sami stworzyliśmy chyba nawet lepszy wzorzec obozu...
WCZEŚNIEJ: I 1986 - VI 1987 |
DALEJ: Rok 1987/1988 |
Aby wrócić na stronę główną lub zajrzeć do innych działów, skorzystaj
z menu po
lewej stronie.
Jeśli klikniesz tu,
STRONA GŁÓWNA otworzy się w nowym oknie.