Obóz Szczepu "Leśni", 1995
Księżyc Zjednoczonych Plemion
(obóz indiański III),
Jez. Dołgie, 1-22 VII 1995

Niewątpliwie był to drugi po pirackim 1994 bardzo udany obóz, symbolizujący rozwój i osiągnięcia środowiska w połowie lat 90-tych. Pod wieloma względami można go również uznać za "obóz wzorcowy", dobrze przygotowany organizacyjnie i programowo, z dobrą atmosferą, wysokim poziomem budownictwa obozowego itd. Można było rzec "chwilo trwaj, jesteś taka piękna"...

Data: 1-22 lipca 1995
Lokalizacja: jez. Dołgie (kraniec południowy, "Półwysep Harcerski" koło Gwdy Wielkiej), woj. koszalińskie
Organizacja: obóz Szczepu "Leśni" złożony z podobozu harcerskiego 11 i 434 oraz podobozu zuchowego 36 DZ. Obóz w pełni samodzielny (puszczański).
Kadra: komendant Iżik, zastępca Marzena, oboźny Grzechu, kwatermistrz-magazynier Andrzej, instruktorzy ds. programowych Ala i Pela, instruktor podobozu zuchowego Kasia M., kucharka pani Ula.
Zastępy: "Rosomaki" (Barman), "Wilki" (Łukasz I.), zastęp próbny (Bitup), "Szafirki" (Ania Sz.), "Szalejko-Szarłatki" (Gosia K., potem Magda K.), "Szarłatki" (Laura)
Styl: indiański - w odróżnieniu od poprzedniego indiańskiego (1991) tym razem założeniem było, że mamy odtwarzać konkretną epokę i region kulturowy w dziejach Indian Ameryki Północnej. Wybór padł na region Wielkich Jezior i początek XIX w. - czasy konfederacji Tecumseha.
Plakietka: wykonana stemplem farbą drukarską na skórze. Autorem projektu był Iżik.
Pionierka: obóz składał się z 2 podobozów (harcerskiego i zuchowego), część gospodarcza właściwie była razem z podobozem harcerskim. Były zawieszone 2 "tipi" (plandeki z otworem) jako zadaszenia miejsca na ognisko w podobozach, w tym 1 tipi całkiem nowe (po podziale sprzętu w 1996 pozostało niestety w V Hufcu) Stołówka była zbudowana również z tipi. Kadrówka składała się z części mieszkalnej w wysokiej "10" i części "urzędowej" w namiocie 6 osoboym, połączonymi razem. Obóz miał bogaty wystrój z licznymi elementami indiańskimi, m.in. po raz pierwszy zbudowany był dużych rozmiarów totem (potem przez wiele lat przechowywany w harcówce). Na tym obozie uwidocznił się też coraz wyższy poziom naszych umiejętności w pionierce obozowej – potrafiliśmy budować coraz doskonalsze bramy, pomosty, ziemianki, zjazdy linowe itp. W budownictwie na tym i kilku następnych obozach pomagali nam zaprzyjaźnieni druhowie z BKIK (właściwie już weterani tamtej drużyny): Filip i Paweł.

Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
Kwaterka - budowa ziemianki

Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
Ostatni dzień kwaterki. Prace poszły tak sprawnie, że starczyło czasu na opalanie się i słodkie lenistwo
Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
Uroczyste rozpoczęcie obozu. Odblask pochodni widoczny na zdjęciu został potem zinterpretowany jako "duch Tecumseha"
Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
Kadra obozu pod totemem z Białym Krukiem

Pogoda: lato było podobnie jak w 1995 upalne i słoneczne, choć nie było to tak dokuczliwe jak w 1994. Za to dwukrotnie podczas krótkiej ale intensywnej letniej ulewy obóz zamienił się w "Woodstock".
Program, przebieg: Minęły cztery lata od Dołgiego 1991 i znów nadszedł obóz indiański, nawet nad tym samym jeziorem, ale w zupełnie innym miejscu, kilkanaście kilometrów na południe, koło wsi Gwda Wielka. W roku 1995 zastępowymi byli ludzie, którzy w 1991 byli jeszcze zuchami albo zupełnie świeżymi harcerzami. „Księżyc Zjednoczonych Plemion” miał prawdziwie indiański charakter. Szczegółowo dopracowana fabuła nawiązywała do historii konfederacji indiańskiej stworzonej przez wodza Tecumseha na początku XIX w., a także miała być rekonstrukcją codziennego życia indiańskiej wioski o nazwie Tippecanoe. Zuchy bawiły się w indiańskie duszki Mikamwes. Naczelnym celem programu obozu była jedność: zintegrowanie młodszych i starszych harcerzy, zastępów między sobą, harcerzy z zuchami. Program był dopracowany w Poznaniu w 99,99% - wszystko było spakowane do segregatora i ułożone wg kolejności takiej, w jakiej miało być realizowane. Nawet mapy były pokopiowane i porozkładane w przewidzianej ilości. Po pirackim był to drugi bardzo udany obóz, choć wiele rzeczy nie miało już takiego uroku nowości i odbywało się już rutynowo. Niewątpliwie jednak odznaczał się dobrą atmosferą, program – w dużym stopniu nastawiony na obrzędowość i poznanie życia Indian – zrealizowany został sprawnie. Odbyła się kolejna z cyklu super-gier terenowych wzorowanych na francuskich widowiskach telewizyjnych „Fort Boyard” a organizowanych przez Iżika. Jak co roku zdobywaliśmy sprawność „Chatka Puchatka” vel „Chatka Robinsona”. Udana była eskapada do Kołobrzegu – udało się tak zorganizować „falę”, że 11 i 434 PDH pojechały razem. Zafascynowała nas wszystkich wówczas rekonstruowana starówka tego miasta. Było też dużo podchodów z sąsiednimi i dalszymi obozami, oraz sporo zajęć survivalowo-przyrodniczych, m.in. rozpalanie oginia za pomocą tarcia drewna o drewno czy farbowanie tkaniny przy pomocy barwników z roślin.
Rywalizacja zastępów: I miejsce zajęły ex aequo zastępy "Szalejko-Szarłatki" i "Wilki".
Sąsiedzi i goście: W pobliżu było dość dużo obozów: nad Dołgiem obóz ZHR ze Swarzędza i obóz ZHP z Poznania, nad Wielimiem dwa obozy krakowskie ZHP. Odbyło się kilka wzajemnych podchodów, niestety nie wszystkie w pełni harcerskiej atmosferze (jedna z drużyn krakowskich zastosowała podchodzenie siłowe...). Poza tym próbowały nas podchodzić drużyny poznańskie: Arkona i BKIK, ale ich zakusy zostały udaremnione. Obóz był wizytowany przez przedstawiciela Komendy Chorągwi Wielkopolskiej ZHP hm. Z. Pilarczyka, który pozostawił bardzo sympatyczny wpis w książce pracy, stwierdzajac "duże zaangażowanie kadry".
Przeboje obozu: ciąg dalszy ery szantowej i jednocześnie chyba ostatni rok, w którym tak zdecydowanie dominowały szanty. Hitem w 1995 był "Emeryt".




Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
Zastęp "Rosomaki" czyli "Liga Pięciu Narodów". Liga Pięciu Narodów w 1812 była wrogiem konfederacji Tecumseha, więc byli jakby "niesłuszni" historycznie, ale za to stroje obozowe zastępu były na najwyższym poziomie. Zawraca uwagę irokeska bojowa maczuga, tzw. rozbijacz czaszek.
Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
Zastęp "Szalejko-Szarłatki" pod dwuosobowym kierownictwem Gochy i Magdy zajął I miejsce w rywalizacji obozowej, ex aequo z "Wilkami"
Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
Konkurs malowania twarzy
Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
Obietnica zuchowa w Małych Przyrodnikach
Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
Wycieczka do Kołobrzegu. Akrobatyczne popisy Szalejek na plaży

Obóz letni Szczepu Leśni, 1995
11 i 434 PDH w Kołobrzegu. Zafascynowała nas wtedy budowana właśnie "nowa starówka" tego miasta

Garść wspomnień - Gosia K. (1995): Obóz indiański Dołgie’95 był całkiem udany. Po zeszłorocznym obozie myślałam, że już nigdy się nie uda stworzyć takiej wspaniałej atmosfery. Okazało się, że obawiałam się niepotrzebnie. Już kwaterka była udana. Pracowało się (i nie tylko pracowało) w kumpelskiej atmosferze. Później efektowne rozpoczęcie obozu z Wielkim Wodzem w roli głównej. Fajna nocna gra, super wystrój itd. Bardzo mi się podobała jedność nazwy Księżyc Zjednoczonych Plemion z tym co się działo w obozie – widać było wszechstronne ruchu zjednoczeniowe (z zuchami, z facetami i w ogóle). Świetne były niektóre ogniska, festiwal i dwukrotne Woodstock. Kadra bardzo się starała, ale odniosłam wrażenie, że paru przedsięwzięć jakby nie dociągnęli do końca. A atmosfera była świetna i to na wszystkich frontach.

Garść wspomnień - Laura (2005): Pierwszy obóz na którym byłam zastępową – była to wówczas dla mnie ciężka funkcja, bo wszystkie dziewczyny w zastępie były w moim wieku i chodziły razem ze mną do klasy, więc trudno było być dla nich autorytetem. Obóz jako całość był udany, ogólnie była dobra atmosfera. Były co prawda widoczne negatywne zachowania niektórych osób, ale nie rzutowało to na całość. Dowiedzieliśmy się bardzo dużo ciekawych rzeczy o Indianach, pamiętam olimpiadę indiańską z wyścigami toboganów i rozgrywkami lacrosse. Ze wszystkich obozów indiańskich ten był chyba najlepiej przygotowany jeśli chodzi o wiedzę o Indianach. Był to też ostatni obóz z panią Ulką, którą wspominam bardzo miło.

Garść wspomnień - Anka "El Diablo" (2005): Na tym obozie widać było, że ludzie się bardzo zintegrowali na poprzednim. Potworzyły się zżyte grupy, które czasem przeradzały się już w "kliki". Ogólne wrażenie jednak było pozytywne. Program był dopracowany i skoordynowany. Było dużo działań nastawionych na zintegrowanie drużyny chłopaków i drużyny dziewczyn, pamiętam też bogatą obrzędowość indiańską oraz dużo wyniesionej z obozu wiedzy o Indianach.

Garść wspomnień - Iżik (2005): Na pewno był to piękny okres w historii Szczepu, kiedy byliśmy zjednoczeni. Do teraz pamiętam tego „ducha” który stał za mną w chwili rozpoczęcia obozu. Z prozy życia: był to pierwszy rok, kiedy zaczęły obowiązywać zaostrzone normy ekologiczne, sanitarne, przeciwpożarowe itd. Z ciekawszych rzeczy pamiętam wielką burzę, choć nie najlepiej przyjąłem taplanie się w błocie i zabawę w Woodstock... Na pewno była też udana gra wg „Pago Pago” z ATV, zresztą liczne zdjęcia mówią same za siebie...

Garść wspomnień - Ala (1995): Myśląc o tym obozie mam niejasne uczucia. Był przygotowany solidnie, miał ładną lokalizację, kwaterka poszła świetnie, ludzie byli dość dobrze przygotowani (stroje, totemy, wiedza o Indianach), a jednak ... coś było nie tak. Sądzę, że obozowi zabrakło spontaniczności i dynamiki. Kadra świadoma dobrze spełnionego obowiązku popadła w rutynę. Codziennie sięgało się po kolejną kopertę z segregatora i serwowało kolejne zajęcia uczestnikom. Uczestnicy czekali aż zacznie się coś dziać, na pewno chcieli przeżyć coś ekscytującego, ale bez angażowania się. Starzy nic nie wnieśli w ten obóz – te same teksty, te same układy. Coś było nie tak. Dlaczego??? Odbiło się na nas zamknięcie naszego środowiska, rutyna, przyzwyczajenie. Nie stójmy w miejscu, bądźmy rwącym strumieniem, a nie stojącą wodą.

Podsumowanie: Niewątpliwie był to drugi po pirackim 1994 bardzo udany obóz, symbolizujący rozwój i osiągnięcia środowiska w połowie lat 90-tych. Pod wieloma względami można go również uznać za "obóz wzorcowy", dobrze przygotowany organizacyjnie i programowo, lecz niektórzy już w 1995 zauważali, zapewne słusznie, pewne powody do zaniepokojenia. Można było rzec "chwilo trwaj, jesteś taka piękna", ale niestety nie mogło to trwać zawsze...

WCZEŚNIEJ:
Obóz 1994
Jez. Dębno
WCZEŚNIEJ:
Rok
1994/1995
DALEJ:
Rok
1995/1996
DALEJ:
Obóz 1996
Jez. Dębno

Aby wrócić na stronę główną lub zajrzeć do innych działów, skorzystaj z menu po lewej stronie.
Jeśli klikniesz tu, STRONA GŁÓWNA otworzy się w nowym oknie.