Obóz Szczepu "Leśni", 1993
Siódme Wcielenie Peruna (obóz słowiański),
Jez. Wierzchowo, 1-24 VII 1993

Obóz 1993 zapisał się w powszechnej pamięci przede wszystkim jako deszczowy. Chyba nigdy przedtem ani potem nie było tak chłodnego i deszczowego lipca. Sam obóz był próbą pewnego wyrwania się spod cienia V Hufca i powrotu do tożsamości "Szczep Leśni". Przebieg obozu wykazał jeszcze wiele niedociągnięć, szczególnie słabo wypadła słowiańska stylistyka. Doświadczenia z 1993 pozwoliły jednak znacznie lepiej przygotować obóz w 1994...

Data: 1-24 lipca 1993
Lokalizacja: jez. Wierzchowo, woj. koszalińskie
Organizacja: obóz Szczepu "Leśni" złożony z podobozu harcerskiego 11, 434 i 443 PDH oraz podobozu zuchowego (I turnus 22 i 41 DZ, II turnus 36 PDZ). Obóz w pełni samodzielny (puszczański).
Kadra: komendant Iżik, kwatermistrz Grzechu, oboźna Ala, komendantki kolonii zuchowej Beza i Marzena, instruktorzy Ola, Asia, Gosia P., Andrzej "Bestia", Ewa, Gonzo, kucharka pani Ula.
Zastępy: "Jastrzębie" (zastępowy Malina), "Rosomaki" (Barman), "Wilki" (Krecik), "Szafirko-Szafranki" (Kasia M.), "Szalejki" (Ława), "Szarłatki" (Magda Sz.), zastęp 443 PDH (Kamila Sz.)
Styl: słowiański. Nazwa miała symbolizować, że to siódmy samodzielny obóz Szczepu, choć o ile wiadomo z wiedzy o religii dawnych Słowian, Perun nie miał "kolejnych" wcieleń (to nie Budda...) Był to chyba nie najlepszy moment na tematykę słowiańską – po okresie PRL był pewien przesyt słowiańszczyzną propagowaną przedtem zbyt nachalnie. Próbowaliśmy trochę wykorzystać kulturę Wieletów i Obodrzyców, np. uroczyste rozpoczęcie z wróżbami za pomocą konia przekraczającego rozstawione włócznie („koniem” byli Andrzej i Gonzoo przykryci jakąś płachtą), były też jakieś próby wykorzystania opowiadań Andrzeja Sapkowskiego który wówczas zaczynał tworzyć coś w rodzaju słowiańskiej fantasy, ale to były dopiero początki jego popularności i jeszcze stosunkowo mało ludzi łapało klimat.
Plakietka: ze względów oszczędnościowych była skromniejsza niż w poprzednich latach - wykonana stemplem farbą drukarską na płótnie. Istniały dwie wersje: żółta i czerwona. Autorem projektu był Gonzo, a głównym motywem dąb i płonące pochodnie.
Pionierka: obóz składał się z 2 podobozów (harcerskiego i zuchowego) oraz części gospodarczej. Były zawieszone 2 "tipi" (plandeki z otworem) jako zadaszenia miejsca na ognisko w podobozach. Stołówka była zbudowana również z tipi, była też solidna ziemianka budowana w dużym poświęceniu w trakcie ulewnego deszczu.
Pogoda: zdecydowanie deszczowa i chłodna. Słońce wyszło zza chmur bodajże tylko raz czy dwa razy. Obóz był nad bardzo dużym jeziorem, a woda w nim była zawsze dość zimna, zresztą na kąpiel było mało chętnych.
Program, przebieg: Obóz ten nastąpił po bardzo dobrym roku 1992/1993 - intensywnej pracy drużyn i całego Szczepu w dobrej atmosferze, po bardzo udanym zimowisku 1993. Po dwóch latach uczestnictwa w wielkich obozach pod firmą V Hufca chcieliśmy wreszcie znów zorganizować obóz od początku do końca „nasz”. To się niewątpliwie udało od strony techniczno-organizacyjnej. Strona programowa i atmosfera obozu wypadły już gorzej. „Słowiańskość” obozu gdzieś po drodze zaginęła, a cały program obozu, przygotowany w częściach przez różne osoby, nie był ze sobą spójny. Brakowało jednego instruktora programowego który by temu nadał cel i sens. Kadra była bardzo liczna, ale w większości pozbawiona doświadczenia i trochę niezgrana. Oczywiście był już tylko jeden podobóz harcerski, ale pozostały dwa namioty kadry. W jednym mieszkali panowie, a w drugim panie. Często brakowało koordynacji poczynań jednej i drugiej części. Sytuację pogorszyła permanentnie deszczowa i chłodna pogoda. Było tylko kilka dni słonecznych, a woda w jeziorze się nigdy nie nagrzała do tego stopnia, by kąpiel była przyjemnością. W efekcie kilkoro młodszych uczestników i uczestniczek w połowie obozu poprosiło rodziców, by ich zabrali. Po kilku latach przerwy za to ponownie mieliśmy „Chatkę Puchatka” i wyprawę nad morze do Mielna oraz Koszalina, gdzie spaliśmy w kościele.
Rywalizacja zastępów: I miejsce - "Rosomaki", II - "Wilki", III - "Szalejki". Sprawa wprawdzie budziła potem pewne kontrowersje i kadra 11 oraz 434 PDH zarzucały sobie nawzajem "przekręty"...

Sąsiedzi i goście: W pobliżu, nad Jez. Studnica znajdował się obóz 37 PDH „BKIK”. Współpraca z nim była bardzo ożywiona: uczestniczyliśmy w zorganizowanej przez nich całodziennej grze terenowej (z której Iżik wyszedł mocno kontuzjowany) i mieliśmy wspólną z nimi olimpiadę obozową. Próbowaliśmy ich też podchodzić (bezskutecznie), za to nasz obóz podeszła niestety 78 PDH „Zagończycy”. Odwiedzili nas Piątacy-Seniorzy (dwu- czy trzyosobowa delegacja) oraz były drużynowy 11 - Hugon z żoną Hanią. Odwiedziły nas też jakieś "bardzo sympatyczne harcerki", niestety brak zapisu skąd przybyły...
Przeboje obozu: ciąg dalszy ery szantowej. Hitami były m.in. "Hiszpańskie dziewczyny", "Santiana", nadal "Pożegnanie Liverpoolu". Z innych piosenek przebojami ogniskowymi tego obozu były "Czaple", "Nikogo nie ma w domu", "Jestem taki samotny".

Lato 1993, obóz Szczepu Leśni
Obóz Szczepu "Leśni" 1993. Widoczny postęp prac kwatermistrzowskich - pomost przed remontem...
Lato 1993, obóz Szczepu Leśni
...i pomost po remoncie. W tle Jezioro Wierzchowo, jedno z większych jezior Pojerzierza Drawskiego
Lato 1993, obóz Szczepu Leśni
Zastępowa Szalejek gdzieś biegnie, występując jako "Krasnolud" w zajęciach podobozu zuchowego
Lato 1993, obóz Szczepu Leśni
Wspólne ognisko zuchów i harcerzy
Lato 1993, obóz Szczepu Leśni
Codzienny apel poranny - meldunek zastępowych
Lato 1993, obóz Szczepu Leśni
Przekazanie funkcji zastępowego "Rosomaków"

Garść wspomnień - Ala (1995): Był to nasz pierwszy samodzielny obóz bez Dziamy. A właściwie nie nasz, ale Iżika. Na jego głowie było niemal wszystko. Sytuację pogarszało istnienie osobnych komend – męskiej i żeńskiej. Brakowało wspólnych narad, decyzji, wyciągania wniosków. Każdy odrabiał swoją działkę i jakby nic więcej go nie obchodziło...

Garść wspomnień - Marzena (1995): Obóz zgubił swą słowiańskość bardzo szybko. Ale poza tym – obóz jak obóz. Uczestnicy się chyba dobrze bawili, pomimo deszczu i małej niezgody w kadrze. A tuż obok toczyła się moja kolonia zuchowa – dużo śmiechu, krzyku i ruchu!

Garść wspomnień - Barman (1995): Podchodziłem do tego obozu z niepewnością, bo miałem być po raz pierwszy zastępowym. Jeszcze bardziej kolana mi się ugięły, gdy na kwaterce obozowej powiedziałem Wojtkowi, by przyniósł wody do picia, a ten mi się pyta: „Z kuchni czy z jeziora?”. Po tej odpowiedzi miałem wszystkiego dość. Ciągle lało, prawie wszystko było mokre - jak chodziłem w butach, to miałem poczucie jakbym stąpał na bosaka po bagnie. Oczywiście były także miłe wspomnienia. Np. odwiedziny bardzo sympatycznych harcerek (już nie pamiętam skąd były). Najmilsze było to, że wygraliśmy rywalizację zastępów. Do dziś nie wiem jak to zrobiliśmy, no ale cóż...

Garść wspomnień - Anka El Diablo (2005): Ten obóz wspominam bardzo dobrze. Był to swoisty obóz przetrwania – przez cały czas lał deszcz, cały czas chodziło się w kaloszach, część osób wyjechała, zostali więc ci „najtwardsi”. Program też oceniam pozytywnie. Może pewne rzeczy były jeszcze niedopracowane, ale my tego nie zauważałyśmy, był to natomiast dla mnie pierwszy normalny obóz harcerski, z grami terenowymi, z chodzeniem po lesie itd.

Garść wspomnień - Laura (2005): Mój pierwszy obóz – jeszcze w „Małych Przyrodnikach” - więc oczywiście bardzo go przeżywałam. Byłam w namiocie z Krysią, Mają i Asią W. Pamiętam, że strasznie padało i było dużo kleszczy. Był wąski pomost, z którego często ktoś wpadał do wody. Najbardziej mi utkwiło w pamięci zdobywanie sprawności „Leśny Człowiek”, podczas którego budowałyśmy szałas, zbierałyśmy jagody i musiałyśmy podkradać się pod obóz harcerski. Pamiętam też olimpiadę obozową, która odbyła się razem z naszymi harcerzami i z BKIK, bardzo aktywny i widoczny tam był Arek z BKIK...

Garść wspomnień - Grzechu (2005/2007): Z perspektywy późniejszych obozów, choćby 1994, widać, jak wielu rzeczy jeszcze w 1993 nie umieliśmy, ale też jak wiele niedociągnięć zdołaliśmy zauważyć i naprawić rok później. Pierwszy obóz na którym byłem w kadrze. Formalnie miałem funkcję „kwatermistrz”, co polegało na tym, że miałem takie same obowiązki jak pozostali instruktorzy - (funkcja służbowego co czwarty dzień i odpowiedzialność za jakiś kawałek programu) plus nadzór nad magazynem sprzętu, do tego co pewien czasy wyjazdy z Iżikiem do Szczecinka i pomoc przy prowadzeniu dokumentacji finansowej. Na tym obozie była ciekawie rozwiązana kwestia zaopatrzenia w chleb – codziennie zastęp służbowy brał plecaki i szedł po kilkadziesiąt bochenków do Wierzchowa. Pamiętam wielkie, chyba dwukilowe bochny. Z ciekawostek: Andrzej na tym obozie dostał nową ksywę „Bestia”, ponieważ miał zwyczaj zwracać się do innych „ty bestio” lub mówić o wszystkich „bestie” (np. „co za bestia zabrała moją latarkę?!”).
Dziś jeśli rozmowa zejdzie na temat „Wierzchowo” i weterani tego obozu zaczną go po 14 latach wspominać, to gwarantowane są dwa żelazne tematy: 1) wspominanie, że padał cały czas deszcz, 2) teoria spiskowa, iż Rosomaki niesłusznie wygrały rywalizację, uzyskując zwycięstwo dzięki przekrętom męskiej części kadry, a zwłaszcza moim... Alicja do tej pory nas podejrzewa o spisek i fałszerstwa, nawet po 14 latach potrafi to wypominać, ale prawda jest taka, że Rosomaki dostały I miejsce całkowicie zasłużenie!!!


Garść wspomnień - Iżik (2005): Obóz, na którym po raz pierwszy musiałem się zmierzyć jako komendant ze sprawami logistycznymi: finansami, zaopatrzeniem w żywność itd. Jeśli chodzi o przygotowanie programu, to były konflikty i nie udało mi się tego dobrze skoordynować. Nie było najgorzej, ale też nie najlepiej. Atmosfera była dość dobra, choć były nadal dwie osobne kadry i między nimi zarzuty o niedociągnięcia. Dużo padało deszczu, co też wpłynęło negatywnie, zwłaszcza że program obozu nie był najlepiej przygotowany.

Podsumowanie: Po bardzo dobrym roku pracy Szczepu, drużyn i zastępów 1992/1993, obóz 1993 był jeszcze nie do końca taki jaki byśmy oczekiwali. Jednak młody skład kadry nabrał doświadczenia i chęci do pracy, co pozwalało rokować, że następny obóz będzie prawdziwym sukcesem.

WCZEŚNIEJ:
Obóz 1992
Jez. Rymierowo
WCZEŚNIEJ:
Rok
1992/1993
DALEJ:
Rok
1993/1994
DALEJ:
Obóz 1994
Jez. Dębno

Aby wrócić na stronę główną lub zajrzeć do innych działów, skorzystaj z menu po lewej stronie.
Jeśli klikniesz tu, STRONA GŁÓWNA otworzy się w nowym oknie.