ROK 1990/1991:
JEST JUŻ SILNA EKIPA... ALE CZY SZCZEP MA DALEJ ISTNIEĆ?

Kolejny rok pracy Szczepu "Leśni" cechował się swoistą dwoistością. Z jednej strony mieliśmy już dość dobry poziom pracy Szczepu, drużyn i zastępów. Istniała już wyrobiona grupa starszych harcerek i harcerzy, która z powodzeniem reprezentowała nas na imprezach zewnętrznych, zdobywając tam pierwsze laury w rywalizacji z innymi środowiskami. Trwała intensywna praca, powstawały nowe zastępy, a nawet nowe drużyny. Z drugiej strony, w miarę jak postępowała budowa V Hufca, pojawiały się wątpliwości, czy Szczep w ogóle jest jeszcze potrzebny... Poszczególne imprezy były udane, działo się sporo, część zastępów pracowała bardzo dobrze, ale ogólnie pojawiło się wrażenie, iż trochę dryfujemy donikąd albo robimy jakieś dziwne meandry. Wcześniej, około 1987-1989 była bardzo poważnie traktowana obrzędowość indiańska i hasło „Budujemy silny Szczep!”. Przyniosło to ogromne sukcesy i rozwój, choć może niepotrzebnie za mocno się odcięliśmy od tego wszystkiego co było wcześniej czyli od dorobku z czasów „Traktu”. Teraz nadszedł kolejny zwrot: mieliśmy się stawać spadkobiercami Piątaków. A więc ledwo ludzie zdążyli zaakceptować i utożsamić się z indianizmem, nagle się okazało, że ten indianizm jest jakby nie do końca ważny i potrzebny... To wszystko wywoływało pewien zamęt w głowach...

W nowym roku harcerskim, we wrześniu 1990 (po obozie nad J. Spore) skład Szczepu "Leśni" był następujący:
- 11 PDH "Bractwo Kory Brzozowej" drużynowy phm. Jarosław Łuczak „Hugon”, przyboczny dh. "Iżik", zastępy: „Aligatory" (d. "Kobuzy" zastępowy dh. Przemo), „Wilki” (zastępowy dh. „Gonzo”), "Jastrzębie" (zastępowy dh. "Jasiu") i "Nietoperze (zastępowy dh. Kacper).
- 434 PDH "Orejana" drużynowa hm. Dorota Dziamska, zastępy „Szafranki” (zastępowa dh. Agnieszka), „Szafirki” (zastępowa dh. Ola), "Szalejki" (zastępowa dh. Ania), "Szarłatki (p.o. zastępowej dh. Bogusia).
- 22 PDZ „Baśniowe Bractwo” (drużynowa dh. Alicja Nowak).
- 36 PDZ „Mali Przyrodnicy” (drużynowa hm. Dorota Dziamska).
Komendantem Szczepu była hm. Dorota Dziamska.
W tym roku Szczep został "rozproszony" - korzystał z aż czterech różnych pomieszczeń, przejętych po "Zbowidzie" i "komitetach osiedlowych":
1) W wieżowcu na Os. Rzeczypospolitej 14 na piętrze "A" w pomieszczeniach po byłym "Zbowidzie" była Komenda Hufca Poznań-Rataje oraz dwie harcówki. Jedna miała być docelowo harcówką 11 PDH, a druga dla innych drużyn V Hufca nie związanych z Szczepem "Leśni". W roku 1990/1991 harcówki te były tylko częściowo wykorzystywane.
2) Harcówka w piwnicy bloku na Os. Rzeczypospolitej 88a stała się teraz "zuchówką" i odbywały się tam zbiórki 22 oraz 36 PDZ.
3) Kolejne pomieszczenie w piwnicy bloku na Os. Bohaterów II Wojny Światowej zostało harcówką 434 PDH.
4) Była jeszcze harcówka na Os. Armii Krajowej, również w piwnicy bloku - czasowo odbywały się tam zbiórki zastępów 11 PDH tylko po to, by pomieszczenie to było używane, choć było to niewygodne i nie uważaliśmy tej harcówki za swoje własne lokum.
Rozrzucenie po trzech osiedlach spowodowało też, że zniknął codzienny kontakt między zastępami męskimi i żeńskimi, wspólna tablica ogłoszeń itd. Choć niewątpliwie zniknęły też problemy z ciasnotą i ograniczoną dostępnością, które były w czasach harcówki w SP-20.

KALENDARIUM WYDARZEŃ: JESIEŃ 1990:

Jesień 1990 była bardzo intensywna. Było sporo imprez własnych Szczepu. Oprócz kameralnych wydarzeń w harcówce, odbywały się też wyjazdy w dość oddalone od Poznania miejsca. Starsza ekipa mogla wziąć udział w "Perkunie" i Biegu Nocnym. W porządku chronologicznym wyglądało to mniej więcej następująco:

7-9 IX 1990 – Szczep "Leśni" jako reprezentacja tworzącego się Hufca Poznań-Rataje uczestniczył w IX Rajdzie Piastowskim Chorągwi Poznańskiej ZHP

IX Rajd Piastowski, 1990
IX Chorągwiany Rajd Piastowski, 1990. Zuchy 22 PDZ "Baśniowe Bractwo" i 36 PDZ "Mali Przyrodnicy" ze Szczepu "Leśni". Wśród zuchów widocznych na zdjęciu jest conajmniej 7 późniejszych zastępowych i przybocznych...

5-7 X 1990 – patrol „Druidzi” z 11 PDH i patrol „Piktynki” z 434 PDH brały udział w Wielkiej Grze Wojennej "Perkun 8" (styl: starożytny Rzym) zorganizowanej przez 37 Szczep BKIK. 11 PDH zajęła I miejsce w nocnym biegu na orientację.

Perkun 8, 1990
Perkun 8 - zawody łucznicze
Perkun 8, 1990
Perkun 8 - na torze przeszkód
Perkun 8, 1990
Perkun 8 - walka o beczki

Wspomnienia - GRZECHU (2007): Na początku października pojechaliśmy na Perkun VIII. Tym razem były dwie oddzielne ekipy – męska i żeńska. Męska nazywała się „Druidowie”, mieliśmy białe płaszcze z prześcieradeł i rydwan, czyli pożyczoną od Hugona przyczepkę rowerową, na której wieźliśmy ciężki radziecki namiot Andrzeja. Było nas 5: Iżik, Gaszek, Kacper, Zelik i ja. Najpierw trafiliśmy do Wiórka, w pobliże drogi z betonowych płyt. Tam rozbiliśmy obóz, ale długo nie pospaliśmy, bo nas obudzili na alarm i nocną grę pod hasłem „Zdobycie Kartaginy”. Gra była bardzo wciągająca, trzeba było zdobywać jakieś pergaminy rozrzucone na trasie „akweduktu” (betonowej drogi). Trwała chyba do rana, w końcu znaleźliśmy się na właściwym obozowisku nad starorzeczem Warty. Przez cały dzień program był raczej luźny, były różne konkurencje sportowe – wyścigi rydwanów, tor przeszkód itd. Wieczorem festiwal scenek. Nasza scenka była kiepska (parodia reklamy obligacji). Okazało się, że to był błąd, bowiem w tym roku przyznawali Perkuna za scenki, a nie za gry terenowe. W nocy ja i Gaszek pobiegliśmy w nocnym biegu na orientację, który udało się nam troszkę przypadkiem wygrać... W nagrodę dostaliśmy linę strażacką 20 m w pokrowcu. To był pierwszy nasz sukces na Perkunach i w ogóle jeden z pierwszych sukcesów na takich imprezach. Trofeum Perkuna (była to złota figurka starożytnego olimpijczyka) otrzymały „Zjednoczone Siły Zielonki” czyli drużyna z Zielonki pod Warszawą.

27-29 IX 1990 (data niepewna) - biwak zuchowy, Góry Stołowe. Podczas tego biwaku zuchy zwiedziły Błędne Skały i Szczeliniec. Bazą noclegową było schronisko „Pasterka” koło Karłowa.

9 X 1990 - Festiwal Piosenki dla Zucha. Ta kameralna impreza odbywała się już od wielu lat, a polegała na tym, że zuchy z naszego Szczepu były widownią i jury, zaś w roli wykonawców piosenek występowały zastępy harcerskie, a czasami także goście spoza naszego Szczepu. W roku 1990 Festiwal po raz pierwszy odbył się w harcówce na Os. Rzeczypospolitej 88. Pierwsze miejsce i nagrodę przechodnią zdobył zastęp „Szarłatki”.

X 1990 (brak dokładnej daty) - Nocny Bieg na Orientację "Mara'90". Druga edycja "Mary" była bardzo silnie obsadzona i odbyła się koło Lubonia. W biegu uczestniczyło kilkunastu harcerzy i harcerek ze Szczepu. Pierwsze miejsce zajęła przyboczna 36 PDZ dh. trop. Marzena Partyka.

19-23 X 1990 - wyprawa instruktorska w Śnieżne Kotły. Był to wyjazd kadry naszego Szczepu i kilku Piątaków-Seniorów. Bazą była „Chatka Wielkanocna” czyli mała drewniana chatka w pobliżu Śnieżnych Kotłów w Karkonoszach należąca do Klubu Wysokogórskiego Politechniki Poznańskiej.

27 X 1990 - III Jesienny Złaz Szczepu "Leśnym Tropem". Impreza ta odbyła się w Pamiątkowie, poza tym niestety nie zachowały się żadne wspomnienia, opisy ani zdjęcia...

5-7 XI 1990 - patrol 11 PDH pod komendą dh. "Gaszka" wystartował w X Biegu Nocnym Śladami Historii zajmując tam III miejsce. To był już znaczący i nieprzypadkowy sukces. Zadecydowała zarówno duża wiedza o historii Polski i Poznania, jak i energiczne kierownictwo – „Gaszek” jako szef ekipy zmusił nas do ostrego biegania. Jako nagrodę dostaliśmy od organizatorów dwa pasy strażackie oraz wielki dyplom, który niestety później zaginął gdzieś w tajemniczych okolicznościach w komendzie V Hufca...

koniec listopada 1990 (brak dokładnej daty) - wycieczka 11 PDH do Krakowa. Jesienią 1990 nie zorganizowano wyprawy drużyny czy Bractwa w góry. Wykorzystano natomiast przynależność do 11 PDH autentycznego „starego krakusa” czyli "Gaszka", który w jeden z późnojesiennych weekendów zorganizował wycieczkę drużyny do swego rodzinnego miasta, załatwił nocleg w salce katechetycznej parafii przy ulicy Lea i służył jako przewodnik. Zwiedzaliśmy Wawel, krakowską starówkę i Kopiec Kościuszki. W niedzielę uczestniczyliśmy w mszy harcerskiej w jednym z starych kościołów krakowskich.

NOWY HUFIEC - JUŻ JEST NAPRAWDĘ!!! INAUGURACJA DZIAŁALNOŚCI HUFCA POZNAŃ-RATAJE, 11 XI 1990.

Jesienią 1990 roku dh. Dorota zarządziła w Szczepie "Leśni" alert. Rzeczywiście zadań było sporo. Pracowaliśmy przy urządzaniu pomieszczeń powstającego hufca w wieżowcu na Os. Rzeczypospolitej 14 – największy wkład wniosły zastępy „Wilki” i „Aligatory”. Roznosiliśmy po domach seniorów V Hufca zaproszenia na nadchodzące uroczystości. Odbywały się tez nadprogramowe zbiórki drużyn, na których sprawdzano poziom musztry i umundurowania. Wreszcie w dniu 11 XI 1990 w Domu Kultury „Jędruś” na Os. Armii Krajowej odbyła się uroczystość utworzenia Hufca Poznań-Rataje, który przystąpił odtąd do zdobywania imienia i nazwy „V Hufiec im. Ks. Poniatowskiego”. Pierwszą komendantką Hufca została hm. Dorota Dziamska.

Z kroniki 434 PDH: Tego pamiętnego dnia zebraliśmy się wszyscy pod szkołą. Stamtąd nastąpił uroczysty przemarsz do kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny, gdzie odbyła się msza św. Po mszy, z orkiestrą, z pochodniami, przemaszerowaliśmy do "Trojki" [dawna nazwa DK „Jędruś”] gdzie odbyło się uroczyste świecznisko przygotowane przez Seniorów Piątaków dla nas – przyszłych Piątaków. Przybliżono nam tradycje V Hufca, dawne przyśpiewki i piosenki harcerskie. My także mieliśmy okazję przedstawić się starszym druhom, opowiedzieć o naszych zwyczajach, zaprezentować piosenki drużyn. Na świecznisko oprócz zaproszonych rodziców przybyło także wielu Piątaków mieszkających poza Poznaniem, którzy na to spotkanie musieli przebyć sporo kilometrów. Było bardzo sympatycznie i wesoło. Niestety wszystko kiedyś musi się skończyć. Utworzyliśmy krąg i pożegnaliśmy się. Oczywiście nie na zawsze, gdyż razem z seniorami od dziś tworzymy V Hufiec.

Powstaniu Hufca Rataje, mającego stać się wkrótce V Hufcem, towarzyszyły wartościowe inicjatywy w zakresie organizacyjnym. Dh. Dorota podjęła próbę wciągnięcia do bliższej współpracy rodziców – powstało Koło Przyjaciół Harcerzy przy Hufcu. Rozpoczął się kolejny kurs zastępowych i kurs przybocznych. Pozyskaliśmy kolejne partie sprzętu obozowego – Chorągiew przekazała Hufcowi 10 namiotów, kilkadziesiąt materacy i kanadyjek. Z wojska pozyskano kuchnię polową. Dzięki pomocy dh. Krysztofiaka otrzymaliśmy także kilka lokali na Ratajach – powstała przez to znakomita baza dla przyszłego rozwoju.
Jednak od samego początku były widoczne też złe strony projektu pt. „V Hufiec”. Po utworzeniu Hufca, w oczach niektórych osób Szczep „Leśni” był tylko zbędnym ogniwem pośrednim między hufcem a drużynami. Co więcej, ledwo zdobyliśmy nazwę „Leśni” i wypracowaliśmy zręby indiańsko-leśnej obrzędowości, a już przyszło częściowo z niej rezygnować. Piątacy-Seniorzy bardzo chcieli, by nasze drużyny przejęły w całości ich tradycje i obrzędowość. W dawnym V Hufcu wszystkie drużyny miały imię Księcia Poniatowskiego, jednakowe amarantowe chusty i jednakowy numer 5, a odróżniano je za pomocą dodatkowych oznaczeń literowych A, B, C itd. Ze strony Piątaków pojawiły się teraz całkiem serio żądania, by taki stan zaprowadzić z powrotem. Jako pierwsza ofiarą tych zakusów padła 434 PDH „Orejana”, która musiała zmienić błękitne chusty na amarantowe, w rzeczywistości wyglądające na różowe. Zaczął się też nacisk na tworzenie nowych drużyn...

Wspomnienia - DOROTA (2005): Trochę może się poddałam naciskom Piątaków, ale decyzja o zmianie była podjęta wspólnie na radzie drużyny. Nie do pomyślenia było zmienianie barw Jedenastki – drużyny z długą tradycją, czy Małych Przyrodników, gdzie kolor zielony był bardzo ważny. Natomiast „Orejana” była wciąż bardzo młodą drużyną, gdzie obrzędowość się dopiero kształtowała i zmianę uważałam za dopuszczalną. Kolor amarantowy miał być „kolorem wschodzącego słońca” i ściśle wiązać się z obrzędowością drużyny

Wspomnienia - GRZECHU (2007): Impreza na 11 XI z powołaniem nowego hufca była strasznie nudna – typowa akademia jak za komuny, tyle tylko, że sztafaż był narodowo-katolicki, a nie marksistowsko-leninowski. Jedynym mówcą który mówił tam żywo i z poczuciem humoru był nieśmiertelny Tadeusz Wesołowski – nestor poznańskiego harcerstwa, powstaniec wielkopolski 1918/1919. Gdzieś w tym czasie została dokonana zmiana koloru chust Orejany – z niebieskich na amarantowe, zgodnie z życzeniami Piątaków. Nam chyba też to chcieli narzucić, ale na szczęście nawet nie spróbowali. Nikt z chłopaków by za nic nie założył różowawych amarantów na szyję...

Szczep był „zbędny” także z innego powodu. Dominowała w tym czasie tendencja do jak największego oddzielenia od siebie harcerstwa męskiego i żeńskiego – trend zapoczątkowany przez KIHAM i kontynuowany przez ZHR. W roku 1990 i 1991 słychać było zapowiedzi, że odtąd „BKB” i „Orejana” będą miały ze sobą coraz mniej wspólnego, że będą odrębne zimowiska, obozy itd.

Wspomnienia - MARZENA (2005): V Hufiec to był wielki niewypał. Dorota przedstawiła nam Piątaków jako coś wielkiego, podobnie jak przedtem przedstawiła nam BKIK. Była to kolejna „wielka opowieść”. Tyle tylko, że w przypadku BKIK ta opowieść miała podłoże, BKIK rzeczywiście miało czym zaimponować. Natomiast wobec Piątaków-Seniorów mogliśmy odczuwać tylko szacunek przez grzeczność. Poza tym teraz mieliśmy już po 16 czy 17 lat, a nie 10 czy 11, patrzyliśmy o wiele bardziej krytycznie na wszystko.
Bardzo mnie wzburzyła wtedy zmiana symboliki, zmiana koloru chust Orejany. Był też pomysł żeby zuchy stopniowo przechodziły na amarantowe chusty. Wówczas właśnie przejmowałam drużynę zuchową i kategorycznie odmówiłam zmiany kolorów.
Piątacy chcieli, żebyśmy tylko słuchali o ich 70-letniej historii, a w ogóle nie chcieli słuchać o naszej. Nasza była tylko kilkuletnia, ale mieliśmy już swoje osiągnięcia, zwyczaje i tradycje z którymi się mocno utożsamialiśmy itd. Poza tym harcerstwo było dla nas bardzo ważne, żyliśmy właściwie głównie tym, to była nasza główna grupa rówieśnicza – potrafiliśmy np. rezygnować z wycieczki klasowej, żeby pojechać na biwak harcerski czy rajd z zuchami. Bardzo nas bolało, że teraz dla nich mamy być tylko odbiorcami ich opowieści. Pamiętam jakąś długą akademię w „Jędrusiu”, gdzie oni powoli, z namaszczeniem, opowiadali o swej historii, a zuchy ziewały i pokładały się na krzesłach z nudów. Potem oni zarzucali nam, że „Dzieci są niegrzeczne, a my nie mamy szacunku do starszych!”. Bardzo mnie to ubodło... Oczywiście na to wszystko się nałożył konflikt pokoleniowy, nasze własne dorastanie i wejście w ten wiek, w którym się kwestionuje autorytety. My wtedy stopniowo ze środowiska młodszoharcerskiego stawaliśmy się już powoli starszoharcerskim. Dziewczyny się coraz bardziej interesowały chłopakami i vice versa, w Szczepie powstawały pierwsze sympatie i pary. Tymczasem Piątacy wyobrażali sobie harcerstwo bardzo konserwatywnie, z ostrą odrębnością drużyny męskiej i żeńskiej, chcieli nas niemal poodgradzać od siebie zasiekami z drutu kolczastego!

14-16 XII 1990 - Wreszcie pod koniec roku odbył się Biwak Wigilijny – bardzo daleko, bo aż w Koszalinie. Tak oddalone miejsce nie było przypadkowe. Nocowaliśmy w salkach katechetycznych przy kościele. W pierwszą noc biwaku Przyrzeczenie Harcerskie złożyli czterej harcerze z zastępu „Jastrzębie”. Drugiego dnia odbyła się gra terenowa „W poszukiwaniu Gwiazdora” oraz wieczerza wigilijna i opłatek. W niedzielę całym Szczepem braliśmy udział w przysiędze wojskowej dh. "Iżika", który odbywał służbę w tamtejszej jednostce wojskowej. Po przysiędze "Iżik", jadący na pierwszą przepustkę, wracał z nami do Poznania.

NOWE DRUŻYNY, CZYLI "JAK BUDOWALIŚMY POTĘGĘ V HUFCA"...

Razem z nami do V Hufca przeszła związana z naszym Szczepem od dawna drużyna zuchowa 41 PDZ „Wesołe Tuptusie” z Osiedla Rusa, której drużynową była przedtem pwd. Aleksandra Królikowska, a w tym momencie już Małgorzata Pilarczyk. Drużyna (gromada) ta nie była formalnie w składzie Szczepu "Leśni" ale w praktyce miała z nim wiele wspólnego, np. jeździła razem Szczepem "Leśni" na obozy.

W roku 1990/1991 pojawiło się też kilka efemerycznych drużyn, lub projektów drużyn, mniej lub bardziej związanych ze Szczepem „Leśni”. Kilkorgu starszym harcerzom z naszego środowiska proponowano założenie nowych drużyn. Z jednej strony były argumenty za - 11 PDH i 434 PDH były w tym czasie bardzo duże, liczyły po około 30 osób, i nie brakowało nadal nowych chętnych, więc logiczne było tworzenie nowych drużyn. Na niektórych sąsiednich osiedlach dotychczasowe drużyny upadły i było miejsce do zagospodarowania. Z drugiej strony jednak te plany rozwojowe były trochę na wyrost. Uważano wtedy, że 16- czy 17-latek już może być świetnym drużynowym, i że liczba chętnych do harcerstwa będzie zawsze taka duża jak teraz w 1990... Niestety już najbliższe lata miały pokazać, że będzie zupełnie inaczej. Wkrótce się miało okazać, że w rzeczywistości V Hufiec ma ogromne niedobory kadrowe i problemy z funkcjonowaniem.

Pierwszą nową drużyną była żeńska 443 PDH. Powstała ona w oparciu o zastęp „Niezapominajki” który powstał jesienią 1990 roku jako „zastęp samodzielny przy 434 PDH”, wyłoniony z „Szafranek”. Była to jedyna z nowych drużyn, która faktycznie zaczęła działalność i przez pewien czas realnie funkcjonowała (pełnoprawną drużyną stała się na obozie 1991). 443 PDH formalnie nie należała do Szczepu „Leśni”, nosiła na rękawach rogaliki „Piątki”, ale za to pozwolono jej mieć niebieskie chusty, w odróżnieniu od „Orejany”, której ten kolor zabrano. Pierwszą drużynową 443 PDH była pion. Katarzyna Zielińska. W drużynie tej w 1991 roku istniał podział na trzy zastępy: „Niezapominajki”, „Sasanki” i „Bławatki”, jednak na dłuższą metę system zastępowy się nie utrzymał.

Pod koniec 1990 r. z grupy uczniów V klasy SP-20 powstał nowy zastęp „Borsuki” jako „zastęp samodzielny przy 11 PDH”. Miał on być zalążkiem kolejnej drużyny (harcerzy) i nosił chusty w kolorze ceglasto-brązowym, co było pewnym pewnym ustępstwem na rzecz piątackiego amarantu. Plany tworzenia nowej drużyny zostały jednak zarzucone po pół roku, na obozie 1991, kiedy to rada drużyny 11 PDH zadecydowała, że „kończymy tą komedię” i „Borsuki” zostały wcielone do 11 PDH. W ten sposób powstał jeden z późniejszych filarów 11 PDH, zastęp słynny później jako „Rosomaki”.

Trzecią nowa drużyną miała być starszoharcerska żeńska „Zorza” przy X LO. Jej drużynową miała być Bogusia Dreszczyk – instruktorka, która przeszła do nas z „BKIK” i przez rok 1990/1991 prowadziła zastęp „Szarłatki” w „Orejanie”. Do „Zorzy” miało też przejść kilka najstarszych harcerek z „Orejany”. W 1991 przeprowadzono nawet nabór, ale nie było chętnych i drużyna nie podjęła działalności.

Czwartą drużyną miała być drużyna orkiestry dętej – wymarzony projekt dh. Krysztofiaka. Zakupiono nawet dla niej instrumenty, które potem pokrywały się kurzem w magazynach V Hufca...

Piątą drużynę (harcerzy) miał zorganizować pewien instruktor z IX Szczepu Hufca Poznań-Stare Miasto, który w 1991 zapowiadał swe przejście do V Hufca - ale niestety tylko zapowiadał...

Szóstą drużyną miała być nowa gromada zuchowa przy Szkole Podstawowej nr 43 na Os. Bohaterów II Wojny Światowej. Także i ona pozostała na etapie projektów.

25 I - 3 II 1991 - odbyły się zimowiska drużyn harcerskich w Karkonoszach Szczepu. Zimą 1991 akcja zimowiskowa Szczepu miała charakter . Obie drużyny harcerskie kwaterowały w odległości kilku kilometrów od siebie – 434 PDH „Orejana” w Podgórzynie w schronisku PTTK, a 11 PDH „BKB” w Przesiece w szkole. Łączyła je tylko wspólna nazwa „Diablisko” oraz kilka wspólnych punktów programu: dwa kominki, kulig i jedna gra terenowa. W przypadku 11 PDH to długie, bo aż 10-dniowe zimowisko było dobrze przygotowane i udane. Była to ostatnia większa impreza przygotowana i dowodzona przez Hugona. Zimowisko 11 PDH w Przesiece podzielone było na dwa etapy. Pierwszym był intensywny kurs szkoleniowy dla harcerzy starszych pod hasłem „Commando”, drugą tzw. „zimowisko wypoczynkowe” dla całości. Już w pierwszy dzień „Commanda” przeszliśmy z plecakami z Karpacza przez Słonecznik, Polanę, grzbiet nad Kotłem Smogorni i Przełęcz Karkonoską do Przesieki. Potem były wyprawy na Szrenicę i na Zamek Chojnik oraz wędrówki po niższych, bezimiennych partiach Karkonoszy – wcale nie łatwiejsze od wypraw na wysokie szczyty, bo w niższych częściach gór szlaków znakowanych nie było, a drogi pozasypywane śniegiem. Podczas zajęć etapu „Commando” harcerze podzieleni byli nie na stałe zastępy, ale na trzyosobowe patrole, których składy były za każdym razem zmieniane. Cała koncepcja zimowiska była nastawiona na przygotowanie druzyny do zbliżającego się trudnego okresu i zmian: "Hugon" szykował się wówczas do odejścia z ZHP, a przyboczny "Iżik" pełnił służbę wojskową...

Zimowisko 11 PDH, Karkonosze I/II 1991
Zimowisko "Diablisko" 11 PDH w Przesiece - wędrówka przez Karkonosze
Zimowisko 11 PDH, Karkonosze I/II 1991
Zimowisko 11 i zimowisko 434 PDH - wspólny kulig i ognisko

Wspomnienia - IŻIK (2005): Koncepcja osobnych zimowisk była uzasadniona przede wszystkim względami organizacyjnymi. Było nas w Szczepie coraz więcej, a zorganizowanie zimowiska na 50 osób było już trudne logistycznie (transport, miejsce na noclegi, posiłki, wędrówki itd.). Uznaliśmy też, że czas, by drużyny okrzepły, dotarły się wewnętrznie.

Wspomnienia - DOROTA (2005): Zimowisko w Podgórzynie było fajne. Jednak wtedy po raz pierwszy zauważyłam bardzo negatywne zjawisko – spadek kondycji, dziewczyny nie chciały chodzić po górach. A wokół były piękne góry, była piękna słoneczna pogoda! Był to dla mnie duży zawód, że tak „osiadły”, wolały siedzieć z gitarą i się wygłupiać... Tylko mała grupa rzeczywiście chętnie chodziła na wędrówki.

Wspomnienia - GRZECHU (2005): „Diablisko” było dobrym zimowiskiem, program był bardzo intensywny. Nie było pojęcia „czas wolny” - po powrocie z gór od razu dostawaliśmy jakieś zadania do wykonania (choć z drugiej strony była to pierwsza impreza harcerska, na której miałem czas na czytanie książek...) To zimowisko był to ostatni zryw Hugona, który na tym zimowisku naprawdę się sprężył, żeby przygotować i zrealizować ciekawy program. Chociaż też wszystkich pomysłów nie zrealizował, np. któregoś wieczora miała się odbyć „rada aktywnych” na której mieliśmy debatować o pracy drużyny w następnym półroczu, ale się nie odbyła... nie wiadomo dlaczego. Bardzo formującym dla nas doświadczeniem były wędrówki, wymagające dużo wytrwałości i dające poczucie przygody. Dużo energii i humoru wprowadzała wówczas ekipa „Nietoperzy” czyli Kacper, Zelik i Lala, akurat wtedy na zimowisku miało to jeszcze pozytywną stronę, bo później na obozie wnosili już tylko chaos i ferment. Oboźnym na zimowisku był Gaszek - uważam że bardzo się sprawdził w tej roli, niestety potem zawiesił działalność drużynie.

Niestety, po zimowisku, w I połowie 1991 roku, praca drużyn harcerskich Szczepu osłabła, a w każdym razie mniej było wyjazdów i spotkań całości. Nie odbył się np. tradycyjny Biwak Majowy. Trwały natomiast przygotowania do nadania Hufcowi imienia Księcia Poniatowskiego, do Białej Służby i do obozu letniego, o którym od dawna wiadomo było, że będzie w stylu indiańskim.

22 II 1991 - odbył się jubileusz 20-lecia działalności 36 PDZ "Mali Przyrodnicy" *) oraz zmiana na funkcji drużynowej - hm. Dorota Dziamska przekazała sznur drużynowej pion. Marzenie Partyce. W spotkaniu przy ognisku z okazji jubileuszu uczestniczyli także harcerze i "cywile" - dawne zuchy 36 PDZ.

*) Około 1990 zaczęła oficjalnie obowiązywać w ZHP nazwa "Gromada Zuchowa" zamiast "Drużyna Zuchowa". W latach 1990-1995 w praktyce na przemian używano u nas nazw "PDZ", "PGZ" i "GZ'.


20 lat Małych Przyrodników, 22 II 1991
22 II 1991 - zbiórka z okazji 20 lat działalności 36 Poznańskiej Drużyny Zuchowej "Mali Przyrodnicy"
20 lat Małych Przyrodników, 22 II 1991
20 świec na śniegu jak 20 lat gromady

Z rozkazu Komendanta Szczepu L1/91 (22 II 1991): W 20 rocznicę pierwszej Obietnicy w 36 PDZ „Mali Przyrodnicy” spotykamy się przy ognisku, aby rozpocząć działalność drużyny pod wodzą nowego drużynowego. Jednocześnie jest to Dzień Myśli Braterskiej, miło więc, że w poczuciu braterstwa spotyka się tutaj kilka roczników Małych Przyrodników. Niechaj dzisiejsza uroczystość będzie dobrą wróżbą na następne lata zabawy i przygód zielonych zuchów ze Szczepu ZHP „Leśni”.

Wspomnienia - DOROTA (2005): Marzena się uczyła bardzo długo i bardzo chciała być drużynową. Na pewno była dobrze przygotowana. Zrobiłyśmy przekazanie właśnie wtedy, żeby ona mogła się już zająć obozem według własnej wizji, a zarazem żebym jeszcze mogła ją trochę wesprzeć.

Wspomnienia - MARZENA (2005): Wtedy bardzo chciałam być drużynową, właściwie już od września 1990 prowadziłam drużynę, ale przekazanie się odbyło 22 II 1991, żeby było połączone z Dniem Myśli Braterskiej i obchodami urodzin drużyny. Wspaniałe było to, że na zbiórce byli także dawni Mali Przyrodnicy – moi rówieśnicy, którzy razem ze mną byli zuchami. Idea tej zbiórki - czyli spotkanie starego i nowego – pod każdym względem się sprawdziła. Pamiętam też, że był to moment, kiedy już chciałam w pełni samodzielnie prowadzić drużynę. Oczywiście przedtem jako przyboczna też miałam duży wkład i wpływ na nią, ale teraz już czułam się gotowa do pełnej samodzielności.

23 II 1991 - W dniu 23 II 1991 cały Szczep "Leśni" uczestniczył w pogrzebie zmarłego nagle komendanta Chorągwi Poznańskiej ZHP hm. Jacka Korzeniowskiego na Cmentarzu Miłostowskim.

marzec 1991 (dokładna data do ustalenia) - odbyła się jednodniowa wędrówka 11 PDH po Puszczy Zielonce.

5-7 IV 1991 - ostatnim przed obozem 1991 wyjazdem terenowym 11 PDH był biwak drużyny w Wojnówku (okolice Puszczy Zielonki). Zorganizowali go w całości zastępowi "Borsuków" i "Wilków". Program był bardzo intensywny, odbyło się kilka gier terenowych i bieg na orientację. Były także dwa Przyrzeczenia Harcerskie - ostatnie Krzyże Harcerskie w 11 PDH wręczone przez "Hugona".

2 V 1991 - odbyła się zbiórka Szczepu "Leśni" na tzw. „Zielonym Boisku” między Os. Rzeczypospolitej i Os. Bohaterów II Wojny Światowej. Odczytano na niej rozkaz mianujący nowym komendantem Szczepu phm. Mariusza Jóżwiaka „Iżika”. Mianowanie było „zaoczne” - nowy komendant zapewne w tym czasie stał gdzieś na warcie albo sprzątał „rejon” gdzieś w dalekiej jednostce wojskowej... W ogóle przez najbliższy rok funkcja komendanta Szczepu była raczej wirtualna... Po apelu odbył się bieg zastępów harcerskich po śródmieściu Poznania, szlakiem miejsc związanych z działalnością dawnego V Hufca.

3 V 1991 - odbyła się uroczystość nadania nazwy "V Hufiec im. Księcia Józefa Poniatowskiego" dotychczasowemu Hufcowi Poznań-Rataje. Nieprzypadkowo w Dniu Konstytucji Majowej - był to tradycyjnie dzień szczególnie uroczysty w dawmym V Hufcu, gdyż książę Józef był naczelnym wodzem Wojsk Polskich podczas wojny w obronie Konstytucji 1791 roku - Program składał się z przemarszu drużyn z orkiestrą spod SP-20 do kościoła Nawiedzenia NMP na Os. Bohaterów na Mszę Św., a potem do Domu Kultury „Jędruś” na Os. Armii Krajowej na spotkanie z seniorami "Piątki". Tam seniorzy z Harcerskiego Kręgu Piątaków Seniorów (HKPS) przekazali nowemu Hufcowi jeden z historycznych sztandarów "Piątki".

Z kroniki 434 PDH: Ten uroczysty dzień rozpoczęła msza święta, którą poprowadził nasz harcerski duszpasterz Ojciec Mateusz. Po mszy przemaszerowaliśmy pod „Trojkę” [tj. "Jędruś"] przed którą, odbył się uroczysty apel. Po apelu przeszliśmy na salę gdzie Seniorzy Piątacy przygotowali uroczystość przekazania sztandaru. Przybliżono nam historię V Hufca, opowiedziano o tym jak wyglądało harcerstwo na samym początku, w czasach przed- i powojennych. Wielu druhom przypomniała się młodość, w oczach zalśniły łzy. Pod koniec uroczyście przekazano nam sztandar. Dziama wygłosiła krótką mowę. Nie żegnaliśmy się kręgiem, gdyż mieliśmy się jeszcze spotkać wieczorem na wspólnym ognisku. Ogniska niestety nie było, gdyż nie sprzyjała nam aura. Zamiennie zrobiliśmy świecznisko.

1 VI 1991 - ostatnią dużą akcją przed latem był udział grupy instruktorów, harcerzy i harcerek 11 i 434 PDH w "Białej Służbie" podczas IV Pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski. Harcerstwo poznańskie w tym roku „obstawiało” Koszalin i tam też po solidnych przygotowaniach (zajęcia z pierwszej pomocy i służby porządkowej) trafiło 10 harcerek i harcerzy Szczepu „Leśni”.

Z kroniki 434 PDH: 1 czerwca do Koszalina przyleciał Papież Jan Paweł II rozpoczynając pierwszą część swojej czwartej pielgrzymki do Ojczyzny. Przed pielgrzymką w naszym duszpasterstwie trwały przygotowania. Chętni do uczestniczenia w Białej Służbie mogli przygotować się do niej duchowo uczestnicząc w spotkaniach na których rozważano Pismo Święte i w rekolekcjach. Służba medyczna i porządkowa musiała przejść specjalne przeszkolenie zakończone egzaminem. My wystąpiliśmy w następującym składzie: Służba medyczna: Dorota Dziamska, Katarzyna Zielińska, Marzena Partyka, Izabela Bednarczyk, Joanna Konieczna, Alicja Nowak. Służba porządkowa: Jarosław Łuczak, Kacper Jankowski, Mariusz Marszałkiewicz. 1 czerwca po pobudce, apelu itd. udaliśmy się na plac. Zostałyśmy umieszczone w sektorze B4 razem z Zagończykami. Było lodowato, padało, wiało, ale jakoś dałyśmy sobie radę. Ponieważ było zimno, nikt nie mdlał ani nie słabł... mogliśmy więc spokojnie się nudzić. Na placu byliśmy już koło 11.00, Papież przyjechał około 16.00. Słoneczko pojawiło się dopiero w czasie mszy i to tylko na momencik. Z naszego sektora mieliśmy ładny widok na ołtarz no i oczywiście na Papieża. Do domu wróciliśmy tego samego dnia wieczornym pociągiem. Może znów zobaczymy Jana Pawła II na I Pieszej Pielgrzymce Harcerzy Grodu Przemysława do Częstochowy?!...

11 VI 1991 - odbyła się przedobozowa zbiórka 11 PDH, na której w rozkazie pojawiła się informacja o rozwiązaniu zastępu "Aligatory" (d. "Kobuzy"). Był to w tym momencie najstarszy zastęp Szczepu "Leśni". De facto nie pracował on już od stycznia 1991.

Wspomnienia - GRZEGORZ (2005): Koniec „Kobuzów” był końcem pewnej epoki. To był zastęp o silnym morale i duchu oraz o bardzo bogatej obrzędowości. Był swego rodzaju pozostałością czasów sprzed 1987, czasów „Turystycznej” i harcerstwa KIHAM-owskiego. W „Kobuzach” było bardzo dużo sympatii do BKIK, ale niezbyt akceptowaliśmy przekształcenia w kierunku indiańskim w naszym własnym środowisku (paradoks, ale tak właśnie było), a już zupełnie opozycyjnie byliśmy nastawieni do projektu budowy V Hufca. Być może przy innych układach między ludźmi, zastęp ten mógł przetrwać i przyczynić się do rozwoju całego Szczepu. Niestety, w roku 1991 było już na to za późno. Nie wszystko poszło na marne, bo 3 z nas zostało w drużynie i objęło inne funkcje. Ale szczególnie Odejście Przema było wielką stratą dla drużyny i dla całego Szczepu. Mimo że był tylko o rok starszy od nas, miał ogromny autorytet, bardzo czuł ducha harcerstwa i imponował młodszym, zarówno sprawnością fizyczną, jak i wiedzą oraz ogólną dojrzałością. Mógł zostać doskonałym przybocznym i drużynowym, niestety wskutek konfliktów zabrakło dla niego miejsca. Kwestia rozpadu „Kobuzów” nie jest jednoznaczna. Ostatni rok zastępu był już kiepski, czuliśmy się jako zastęp niepotrzebni i nic nam się nie chciało. Myślę, że zaważył tu obóz 1990. Zrobiliśmy też błąd zmieniając nazwę na „Aligatory” – to miał być nowy start, ale stał się początkiem końca. Mimo to „Kobuzy” z tego wcześniejszego etapu, z roku 1988 czy 1989 pozostają dla mnie wzorcem doskonale działającego zastępu, a Iżik i Przemo wzorcami dobrego zastępowego.

28 VI 1991 - prawdopodobnie Szczep "Leśni" jako reprezentacja V Hufca w jakiejś formie uczestniczył w obchodach rocznicy Poznańskiego Czerwca 1956. Niestety brak zapisów w kronikach na ten temat. W uroczystościach tych mogli uczestniczyć raczej młodsi harcerze, gdyż starsi (VII klasa SP i od I klasy szkoły średniej wzwyż) byli już na "kwaterce" obozowej nad Jez. Dołgie.

WCZEŚNIEJ:
Rok
1989/1990
WCZEŚNIEJ:
Obóz 1990
Jez. Spore
DALEJ:
Obóz 1991
Jez. Dołgie
DALEJ:
Rok
1991/1992

Aby wrócić na stronę główną lub zajrzeć do innych działów, skorzystaj z menu po lewej stronie.
Jeśli klikniesz tu, STRONA GŁÓWNA otworzy się w nowym oknie.